W ŚWIĄTECZNYM NASTROJU Święta Bożego Narodzenia tuż tuż. Zapraszamy do lektury opowiadania, które tej okazji ofiarowała nam Pani Agnieszka Panasiuk.
Noc, gdy dzieją się cuda
Ciemnoczerwone słońce chyliło się ku zachodowi. Śnieżne zaspy skrzyły się srebrem w jego ostatnich promieniach. Pobielone szronem gałązki sosen skrzypiały na wietrze. Zmrożone kropelki wody i żywicy błyszczały niczym najdroższe diamenty. Mróz, jak najwytworniejszy malarz zostawił na kałużach i oknach niepowtarzalne wzory. Po tłocznych zazwyczaj ulicach przemykały nieliczne postacie. Czyżby ludzie obawiali się śniegowych chmur nadciągających ze wschodu, z których już zaczynały sypać lodowe iskierki?
Tylko ruda kotka szła spokojnie, majestatycznie stawiając łapki w zimnym puchu. Nigdzie się nie śpieszyła, za to uważnie rozglądała się dookoła orzechowymi ślepkami. Rejent dopiero wracał z porannego polowania. Słusznie dostanie reprymendę od żony. Gospodarze mieszkający za rogiem wnosili do izby snopy, by zapewnić sobie dobre plony pszenicy, żyta, owsa i jęczmienia w przyszłe żniwa. W oknie kupca bujała się jodłowa podłaźniczka ustrojona w światy z opłatka, a u organisty ustawiono już całe drzewko pełne bibułowych ozdóbek i maluteńkich, migoczących kameralnie świeczek. Jak zwykle zapominalska Marcjanna biegała po sąsiadach w poszukiwaniu straconego czasu i soli. Nie miłe im te wizyty. Z pewnością woleli, aby do drzwi zapukał mężczyzna i zostawił dla domu szczęście. Córki księgarza kłóciły się w kuchni, która ma trzeć mak. Tak im pilno wyjść za mąż. Aż matka musi je doprowadzać do porządku. Kłócić się dziś nie wypada. A któż tam płacze na ławce przy studni? Wszelka łza też jest zabroniona. Ach, to młoda garncarzówna, co z nastaniem jesieni wyjechała do pracy w fabryce.
Kotka zgrabnie wskoczyła dziewczynie na kolana i otarła łzy koniuszkiem złotego ogona. - Och kotku jakiś ty śliczny i milutki. Przyszedłeś mnie pocieszyć? Nadaremno, wracaj do swoich … - Czemu nadaremno – spytało zwierzątko wprawiając płaczącą w zdumienie. – Dziś Wigilia, zwierzęta mówią ludzkim głosem. Nieprawdaż? Za godzinę rozbłyśnie pierwsza gwiazda i przyniesie światu radość. Masz tu zamiar dalej siedzieć i płakać? - Wstyd wracać do rodzicieli … Z fabryki mnie wyrzucili, pieniądze straciłam … Mieli rację … - Wstyd to tu siedzieć. Idziemy! – Kotka zeskoczyła z ławki. – Dziś jest noc cudów. Przekonasz się jak tylko staniesz na progu. – Dziewczyna szła nieprzekonana i tylko złowrogie prychnięcia kotki odciągały ją od zawrócenia. Rodzinny dom jaśniał blaskiem świec i rozbrzmiewał cichym śpiewem kolędy. Siostra znosiła na zasłany białym obrusem stół niepoliczone łyżki, ojciec obwiązywał jego nogi łańcuchem, by chleb trzymał się domu, a matka z bratową kończyły gotowanie … Stukanie do drzwi wyrwało ją z zamyślenia. - My koty mamy mocne łapki – zwierzątko zamrugało orzechowymi ślepkami. - Córuś kochanieńka, córuś złota – matka to płacząc, to śmiejąc się na przemian ściskała stojąca na progu dziewczynę. - Przepraszam, nie powinnam, teraz wiem. Już nie będę narzekać, byle tylko zostać z wami … - nie dokończyła wciągnięta w ciepłe i bezpieczne ściany domu.
Kotka mruczała zadowolona. Chociaż jeden wędrowiec dotarł szczęśliwie do domu nim zacznie się śnieżyca. A to, co? Nowakom znowu zgubił się dziadek i to w samej koszuli w taki mróz. Chyba młodość sobie przypomniał, bo dziarski niby chłopiec z siekierą po sadzie biega i jabłonki straszy, a przy okazji do ulów puka oznajmiając śpiącym pszczołom Boże Narodzenie. Kotka pokręciła łebkiem z dezaprobata i krzyknęła - Dziadku do domu czas, koniec tej zabawy. - Kiedy ja nie pamiętam, gdzie dom. - A z kim się dziadek opłatkiem łamał zeszłej Wilii? – Staruszek podrapał się po siwej głowie myśląc intensywnie, aż zadowolony wykrzyknął. - Z synową. Gracka dziewczyna, ino utrapienie ze mną ma. Już pamiętam. Prosto, w prawoi trzeci dom za szewcem. Dziękuję, cud jakiś … - nie jakiś, tylko świąteczny, a tam drugi. Syn wasz saniami jedzie, pewno was szuka. Pomachajcie! Woźnica okrył ojca kożuchem i zadowolony, że zdążył nim stało się nieszczęście zabrał do domu, gdzie czekała już uszykowana wieczerza. W drodze potakiwał staruszkowi słuchając jego opowieści o gadającym kocie. - Coraz gorzej ojcu z głową – frasował się. Tymczasem kotce pilno było na dworzec i żwawo w śniegowych płatkach pobiegła mostem. Ledwo minęła pierwszą rozłogę zamarzniętej Krzny, gdy śniegowa kula pacnęła ją w grzbiet. - Tak ci śmieszno? Inaczej byś chichotała, gdybym ci oddała. Kto to widział, aby teraz w łozinie siedziały małe dziewczynki – prawie bose dziecko patrzyło ze zdziwieniem. - A jednak to prawda! Przełożona nie miała racji. U nas w ochronce nie ma dzisiaj świąt. I uciekłam … - I co teraz? - Skoro zwierzęta mówią ludzkim głosem to i prawdą jest, że woda w rzece zmieni się w złoto i ja je wezmę i będę miała na wszystko. Na buty, na jedzenie i nie będę już siedziała w ochronce … - Dobry plan, ale lepiej chodź ze mną. Czym jest złoto wobec ciepłego kominka opalanego buczyną, pastorałki nuconej przy szopce, słodkiego piernika i gorącego mleka. Czym wobec tej bezinteresownej miłości, co w cichości na świat przychodzi? - Niczym kotku – odpowiedziała rezolutnie dziewczynka wtulając zimny nosek w miękkie futerko. - Bardzo dobra odpowiedź. Dość już tych pieszczot, bo żona pana mierniczego marzy od dziecku, ale niekoniecznie o kolejnym kocie, bo dwa już ma. Nie masz kokardy, ale i tak prezent z ciebie ładny. Do zobaczenia. – Zdziwiona dziewczynka patrzyła za póki nie potrząsnęła nią elegancka, lamentująca pani. -Dziecko drogie skąd ty tu? Prędko do domu, bo katar murowany. Zbłąkałaś się z ochronki? To cud, że wyszłam pierwszej gwiazdki wyglądać. Mglisto jeszcze, urodzaj na mleko będzie. Pewniakiem byś zamarzła. To cud …·
Gdy dziecko opowiadało swoja historię rozgrzewane ciepłym kocem i karmione smakołykami ruda kotka czekała na ostatni tego dnia pociąg. Ciemny i pusty bialski dworzec nie spodziewał się żadnego podróżnego, ale … Spod kół buchnęła para, a gdy opadła na peronie ukazał się przygarbiony, milczący mężczyzna. Był młody, ale jakiś niewidzialny ciężar przygniatał mu plecy.- Miau – kotka pomrukując otarła się o jego nogi. - O proszę, kto tu marznie. Dziś już nic nie przyjedzie. Może … może znajdę coś dla ciebie – wziął ją na ręce i ruszył ulicą. Z każdym krokiem serce biło mu żywiej, a ciężar mocniej przygniatał do ziemi, tak, że zdawał się zapadać w zaspy. Ciężar lekkomyślności, gniewu, kłótni i wypowiedziany pochopnie słów. Ciężar rozstania i złych wyborów. Gorzkie łzy obficie rosiły kocie futerko. - Już wystarczy kochany. Już dawno ci wybaczyłam - usłyszał cichym, jakże pożądany szept. - To ja przepraszam, nie miałem racji. Życie bez ciebie, życie dla pieniędzy, nie jest życiem. Kiciu, a skąd ty tu? – W ramionach miast kota znalezionego na dworcu trzymał ukochaną żonę. - Taki mały, wigilijny cud. Patrz, tam nad sosną mruga betlejemska gwiazda. Dziś otwiera się niebo i spełnia wypowiedziane z serca życzenia. Po prostu szczerze prosiłeś. A teraz chodźmy do domu …
24 grudnia, gdy na niebie zabłyśnie pierwsza gwiazdka ponownie otworzy się niebo. Pamiętajmy!
Agnieszka Panasiuk
|