Tytuł: | Gruzowisko |
---|---|
Autor: | Aleksandra Katarzyna Maludy |
Kliknij aby kupić: | |
ISBN: | 978-83-66201-87-3 |
Format: | 145x205, oprawa miękka, 288 strony |
Cena: | 34,90 zł |
Data Premiery: | 2020-03-19 |
Kiedy Leon Zarzeczny w styczniu 1945 roku wrócił do Warszawy, miasto przypominało jedno wielkie gruzowisko. Gdy znalazła się tu Ewa Lerska, jej życie także legło w gruzach. Koniec wojny dla nich obojga nie wiąże się z rozpoczęciem nowego życia. Jego dręczą świeże wspomnienia tragedii powstania warszawskiego, na niej ciążą tragiczne konsekwencje zsyłki do Kazachstanu, służby wojskowej w armii generała Berlinga i dozoru majora NKWD. Niestety w ZSRR została córeczka, którą Lerska próbuje odzyskać. Co musi zrobić zdesperowana matka, aby ponownie cieszyć się swoim dzieckiem? Jak potoczą się losy bohaterów w zrujnowanej Warszawie? Czy uda im się wyplątać z matni, jaką zastawiła na nich historia? ODRADZAJĄCA SIĘ PO WOJNIE WARSZAWA I DRAMAT MATKI, KTÓRA PRÓBUJE WYRWAĆ DZIECKO Z SOWIECKICH RĄK. #książkanaprezent #prezent #prezentpodchoinkę |
|
WIELCE TRAGICZNA HISTORIA MIMICZNA Teraz prysnąć miał ten złoty sen o szczęściu, bo czy komuś może spodobać się taki smutny, żałosny grubas jak ona? Dlaczego zgodziła się na to spotkanie? Z wysiłkiem pchnęła drzwi kawiarenki. Z wnętrza wybuchł elektroniczny dźwięk durnej melodyjki. Ten hałas napadł na nią i dopiero po chwili ze zgrzytliwego jazgotu dały się wyróżnić wszędobylskie nuty: „cicha noc, święta noc…” Ani cicha, ani święta, zdążyła jeszcze pomyśleć, zanim zauważyła chłopaka, który na jej widok podniósł się od stolika i, potykając się o coś i o coś zawadzając, szedł do niej. Polub mnie! – coś jej w środku zaskowytało i pod wpływem tej myśli sczerwieniała, skamieniała i utkwiła wzrok w podłodze. Przyszedł pół godziny wcześniej, żeby się broń Panie Boże nie spóźnić. W takie przedświąteczne dni był podwójnie nieszczęśliwy. Nie potrafił utonąć jak inni w tych kiczowatych cackach. Cierpiał, kiedy zewsząd otaczała go sztuczna atmosfera radości i podniecenia, która tylko jedno miała znaczyć: kup, kup jak najwięcej, kupuj jak najszybciej, tak szybko, żebyś się nie zorientował, że wcale nie o to chodzi. On dobrze wiedział, o co powinno chodzić, ale jak to komuś wytłumaczyć, kiedy człowiek się jąka i na dodatek jest taki strasznie niezręczny, fajtłapa. Ona go rozumiała. W pół literki go rozumiała i tak często się zdarzało, że pisali jednocześnie, by wyjaśnić sobie coś nadzwyczajnego, a potem się okazywało, że on napisał to samo co ona, a ona to samo, co on. To było wspaniałe uczucie! Co za złe go podkusiło, żeby zaproponować to spotkanie! Przecież nie odezwie się do niej, bo zje go przerażenie, że ona, tak samo jak inni, nie znajdzie w sobie cierpliwości, by wysłuchać tego, co chciałby jej powiedzieć. Ale kiedy drzwi się otworzyły, od razu wiedział, że to ona i już chciał gnać do niej, już chciał wziąć w ramiona i chronić, bo taka była rozczulająco zagubiona, taka nieśmiała i inna od tego nachalnego wrzasku kolorów, dźwięków, kształtów. Taka słodka w okrągłych liniach, taka stonowana w popielowatościach włosów i płaszczyka, taka delikatnie zaróżowiona na policzkach i ustach, że serce mu niemal stanęło z zachwytu. Więc już chciał gnać, kiedy zdradziecka noga sąsiedniego krzesła wsunęła mu się pod stopę i padłby jak długi, gdyby nie czyjeś litościwe ramię i nieco mniej litościwy głos: No co pan?! Speszył się strasznie i stanął, a ona tymczasem podeszła do stolika i już zdążyła usiąść. Sama zdjęła ten popielaty płaszczyk i usiadła w tak samo popielatej sukience, a on przecież tak marzył, że pomoże jej zdjąć ten płaszcz i krzesło odsunie jak prawdziwy dżentelmen. Tymczasem zachował się jak skończony patafian, czyli jak zwykle. Więc siedział i czuł, jak ogarnia go coraz większa panika i nie był w stanie wymyślić czegoś, co mógłby jej powiedzieć na powitanie, a nie zawierałoby to paskudnej głoski e, która zawsze sprawiała mu najwięcej problemów i wydłużała się w sposób karygodny i kompromitujący. Ona nie miała wątpliwości. Ten wyraz speszenia na jego twarzy mógł znaczyć tylko jedno. Był zawiedziony i nie wiedział, jak jej to delikatnie powiedzieć. Bo on był przecież subtelny i mądry. Teraz widziała także, że był przystojny. Wysoki i szczupły z jasną czupryną i rozmarzonymi oczami. Zerknęła na niego i wszystko to zauważyła w mgnieniu oka. A potem spuściła znowu wzrok. Jak mogła! Jak mogła liczyć, że ktoś tak oczytany, przenikliwy w swoich sądach, dobry, zainteresuje się nią. Czuła jakby go zawiodła i oszukała. Gdzież ona przyszła tu z za krótkimi nogami i fałdkami na brzuchu! Jak śmiała marzyć, by on… Wyjść stąd! Skrócić tę mękę! Czuła jak na policzki wyłazi jej zdradziecki rumieniec. Jeszcze chwilę, a ze zdenerwowania zacznie płakać. On milczał. Uporczywie milczał i sprawa była coraz bardziej jasna. Podniosła jeszcze raz na niego oczy i spotkali się na moment wzrokiem. Na bardzo króciutki moment. Nie, nie było na co czekać! W torebce rozległ się znany jej sygnał nadchodzącego smsa. Później odczyta. Teraz musi stąd wyjść! Koniecznie! W pośpiechu naciągając płaszcz, ostatni raz spojrzała na niego. Patrzył, jakby o coś prosił, potem zrezygnowany spuścił wzrok na jej torebkę. Już stojąc, wyjęła telefon i odczytała wiadomość. „Zostań”. To od niego! Nogi się pod nią ugięły. Ze szczęścia. A on wstał, pomógł jej zdjąć płaszcz, który przed chwilą założyła, i odsunął krzesło, by wygodniej było jej usiąść. |
|
Recenzje: | Gruzowisko - fragment |